Oburzające tezy wysuwa „Ludwigsburger Kreiszeitung”. „Warszawa i Budapeszt muszą się zdecydować, czy UE wraz ze swymi zasadami ma dla nich wartość, czy też widzą ją tylko jako dojną krowę, która od wejścia do UE w 2004 roku dała im dobrobyt. Jeśli chcą jedynie pieniędzy i gwiżdżą na wartości, muszą sami zorganizować w swoich krajach większość, która poprze wyjście z UE” - pisze dziennik, zapominając, że UE to korzyści dla wszystkich jej członków, a niemieckie firmy zarabiają w Polsce krocie.
„Rhein-Zeitung” pisze z kolei: „UE to nie bank, w którym można się obsłużyć, nie przestrzegając wspólnych warunków. Wspólnota to więcej niż gospodarcze stowarzyszenie transferowe; to w pierwszej kolejności wspólnota wartości.” Dziennik nie odpowiada niestety, dlaczego mają to być akurat wartości niemieckie.
„Koelner Stadt-Anzeiger” wręcz straszy Polskę i Węgry: „Klauzula praworządności nie może być ponownie rozmyta. Kto w przyszłości w jaskrawy sposób złamie podstawowe wartości UE, ten musi być ukarany poprzez ograniczenie pieniędzy z Brukseli. Jeśli UE teraz ustąpi Orbánowi i Kaczyńskiemu, potencjalni naśladowcy będą się cieszyć.”
Im dłużej trwa dyskusja o przyszłości Unii Europejskiej, tym wyraźniej widać, jak chorą wizję wspólnoty mają Niemcy.
Źródło: dw.com