Ktoś konkretny ich zaszczepił. I ktoś konkretny na to pozwolił. W obydwu przypadkach byli to medycy, czyli ludzie, którzy przekonują nas, że to przez epidemię koronawirusa polska służba zdrowia ma poważne problemy. I, że bez szybkiego zaszczepienia jej pracowników, opieka nad pacjentami nie wróci do normy.
A jednak, z jakiegoś powodu, medycy uznali, że przed lekarzami i pielęgniarkami trzeba zaszczepić Leszka Millera i Edwarda Miszczaka. Trudno uwierzyć w legendarną już akcję promocyjną szczepionek. Po pierwsze „Wprost” ujawnił już treść maili, jakie rozsyłano do celebrytów, w których o żadnej promocji mowy nie było. Po drugie, dlaczego nie nagrywano tych szczepień? Przecież na całym świecie do akcji promocyjnych wykorzystuje się filmy z nagranymi szczepieniami znanych ludzi. Zwyczajnie nic się tu kupy nie trzyma.
Celebryci sami już ukarali się udziałem w tej absurdalnej akcji. Ale konsekwencje powinni ponieść także ci, którzy za ten skandal odpowiadają. O zaufaniu do celebrytów nie ma w Polsce mowy od dawna. Ale zaufanie do ludzi pracujących w służbie zdrowia jednak by się teraz wszystkim przydało.
(pp)